piątek, 17 października 2014
ROZDZIAŁ 50
-Jak ja się cieszę-powiedziała z sarkazmem. Uśmiechnąłem się do niej. Po godzinie jazdy byliśmy u niej w domu. Weszliśmy i zobaczyłem,że na kanapie w salonie siedzi Miguel. Momentalnie zacisnąłem szczękę i napiąłem mięśnie.
-Miguel muszę się wyprowadzić do chłopaków ale możesz tu zamieszkać przez ile tylko chcesz-powiedziała w stronę swojego przyjaciela.
-Pomogę ci się spakować-oznajmił wstając i podchodząc do Roberty.
-To mam dwie osoby do pomocy-pokazała na nas-tylko się nie pozabijajcie na wzajem-pokazała na nas palcem. Uśmiechnęliśmy się do niej, a ona poszła do przodu.
-Mam pomysła-powiedział Miguel po cichu. Ja się do niego uśmiechnąłem. Może Mig nie jest taki zły jak mi się wydawał. Poszliśmy na górę. Miguel miał pomysła żeby zamknąć Robertę w szafie i udać,że ma duchy w domu. Gdy tylko weszła do swojej garderoby zamknęliśmy ją. Mieliśmy z tego bekę. Ona krzyczała i waliła w drzwi od garderoby, a my pwostrzymywaliśmy od śmiechu..
-Ale to duchy!-krzyknąłem
-Te duchy zaraz was zabiją!!-wydarła się na cały głos
-Chodzi o duchy czy o ciebie?-zapytał Miguel,a ja sie po cichu się zaśmiałem
-Liczę do 10 jeśli nie otworzycie wyważę drzwi!-krzykła i zaczęła odliczać.Gdy była przy 10 nie otworzyliśmy drzwi. Ona w nie uderzyła i potem usłyszeliśmy jak coś hukło. Pewnie się przewróciła. My wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem. Roberta już nie krzyczała co było dziwne. Zaczęliśmy się martwić. Otworzyliśmy drzwi i zobaczyliśmy jak Roberta leży na ziemi.Podeszliśmy do niej.
-Roberta?-zapytałem niepewnie. Nic nie mówiła. Nachyliliśmy się nad nią,a ona w mgnieniu oka zbliżyła nasze głosy,że ja i Mig się stuknęliśmy. Upadliśmy na ziemię i złapaliśmy się za głowy. Roberta miała z nas bekę.
-Duchów się wam zachciało-oburzyła się. Zaczęliśmy się śmiać. Potem pomogliśmy się jej spakować. Szczerze polubiłem Miguela. Nie jest taki jak mi się wydawało. Gdy Roberta była już spakowana zadzwoniliśmy po Paul'a by nam pomógł. On z chęcią przyjechał. Miguel został w Roberty mieszkaniu. Teraz rozpakowujemy się. Najpierw zajęliśmy się jej ubraniami. Nagle rozbrzmiał telefon Roberty. Odebrała go i gdy trochę się przysłuchiwała upuściła go na ziemie. Zaczęła płakać. Podszedłem do niej i ją przytuliłem. Podniosłem telefon i przyłożyłem do ucha.
-Słucham?-zapytałem
-Tak jak już wcześniej mówiliśmy Pani Jasmin Knowels, Pani Selena Gomez, Pani Victoria Justice i Pani Demi Lovato leżą w szpitalu w stanie krytycznym. Jeśli moglibyśmy prosić to żeby państwo przyjechało do szpitala-oznajmił męski głos za pewne doktor albo policja. Rozłączyłem się i zacząłem pocieszać Robertę.
-Ej mała spokojnie. Pojedziemy do szpitala i będzie okey-próbowałem ją pocieszyć.
-Zayn one są w stanie krytycznym! One z tego nie wyjdą! Stracę moje najbliższe osoby! Nie będzie i nigdy nie było okey!- jej oczy były zapłakane i głos się łamał z każdą sekundą. Serce mi się krajało na ten widok. Szybko wybiegła z pokoju. Pobiegłem za nią. Usłyszałem, ze mówi coś do chłopaków.
-Jakby co to jadę do szpitala i nie wiem kiedy wrócę i o ile wrócę!-krzyknęła
-Chłopaki jedziemy za nią!-krzyknąłem. Szybko pobiegliśmy do auta. Ruszyliśmy. W oddali zobaczyliśmy Robertę jak biegnie. Nagle wsiadła do jakiegoś auta. Nie wiemy czyje było to auto ale wsiadła i zaczęła jechać z tą osobą. Co jej strzeliło do głowy by jechać z jakąś obcą osobą do szpitala. Roberta była pierwsza w szpitalu. Ta osoba, z którą przyjechała już jej nie było. Wybiegliśmy z auta i pobiegliśmy do budynku. Przy recepcji stała Roberta. Podeszliśmy do niej. Coś tam pielęgniarka mówiła i po chwili czerwonowłosa poszła,a my za nią. Stanęła przy szybie. Spojrzałem na szybę i ujrzałem dziewczyny jak leżą popodłańczane do różnych maszyn. Boże ten widok łamie serce. Podeszliśmy do Roberty. Przytuliłem ją, a ona się we mnie wtuliła i zaczęła łkać.
-Roberta spokojnie-pocieszałem. Jeździłem ręką po jej plecach. Sam miałem łzy w oczach w sumie każdy miał łzy w oczach.Nagle do Liam'a ktoś zadzwonił. A skąd wiedziałem, że to było do Liam'a? A stąd, że wiem jaki ma dzwonek. Poszedł gdzieś. Nagle zobaczyłem rodziców Roberty.
-Roberta słonko-odezwała się mama Roberty. Ona się szybko odsunęła i pobiegła do swojej mamy i taty. Przytuliła ich.
-Gdzie Mig?-zapytała
-Migel się nim opiekuje-odpowiedział jej tata. Fajne to nawet brzmi. Miguelem opiekuje się Miguel. Ale to nie czas na takie żarty.
-Zayn choć na chwile-zawołał mnie Liam. Poszedłem.
~ROBERTA~
Patrzyłam na dziewczyny, które leżały w śpiączce. Boże czemu akurat one? Sel, Demi, Vici były gwiazdami, które dopiero wschodzą,a Jas była modelką,którą każdy kochał. One mają jeszcze dużo do przejścia. Poczułam dotyk na ramieniu.
-Simon nas wzywa-powiedział Harry
-A niech sobie wzywa ja tutaj mam rodzinę w ciężkim stanie-powiedziałam dławiąc się łzami
-Ale on już wszystko zorganizował-ciągnął
-Nie zostawię ich samych-syknęłam i spojrzałam się na Harr'ego morderczym spojrzeniem
-Roberta idź my się nimi zaopiekujemy-powiedziała mama. Przytuliłam ich mocno ostatni raz i poszłam. Nie no Simon to chyba ma naprawdę nie pokolei w głowie. Nie wiem nawet po co nas wzywa. Gdy w końcu dojechaliśmy weszliśmy do domu. Simon stał na środku salonu z założonymi rękoma.
-Co chcesz?-zapytałam oschle
-Wyruszacie w trasę!-wykrzyczał. Chłopaki się tylko cieszyli ale nie ja. O nie. Poszłam szybko do pokoju Zayn'a, w którym teraz będę musiała mieszkać. Miałam ochotę wyskoczyć przez okno. Po co mi ta durna trasa. Przecież nawet nikt o mnie nie wie. Chyba. Wzięłam odpaliłam szybko mojego laptopa i weszłam na twittera. Miałam pełno powiadomień. WOW. Skąd aż tyle? Przecież nic takiego nie zrobiłam. Nagle zobaczyłam tweet od Simona. "Uwaga znalazłem nową gwiazdeczkę!Nazywa się Roberta Pardo! Niedługo odbędzie się jej pierwsza trasa koncertowa! Bilety już można kupić! Pozdrawiam Simon xx". No nie. Zamknęłam laptop i położyłam się na łóżku. Sama nie wiem kiedy odpłynęłam......
Poczułam szturchnięcie. Z niechęcią otworzyłam oczy i zobaczyłam Zayn'a. Wow co to się stało, ze nie śpi? A no tak jedziemy w trasę koncertową. Z niechęcią wstałam i podeszłam do walizki. Wyjęłam z niej jeansowe, krótkie spodenki, luźną ,białą, krótką bluzkę z czarnym napisem "FUCK YOU" i inne potrzebne rzeczy. Poszłam się odświeżyć. Gdy się ubrałam i umalowałam zeszłam na dół. Tam już wszyscy siedzieli. Nie miałam ochoty na nic. Martwię się teraz o dziewczyny. Usiadłam na blacie (na który tak po za tym z trudem weszłam). Miałam spuszczoną głowę i patrzyłam na swoje gołe stopy. Zaczęłam nimi machać jak mała dziewczynka.
-Roberta zjedz coś-powiedział Harry. Pokiwałam głową na "Nie".
-Nie możesz głodować-teraz odezwał się Liam. Szybko zeskoczyłam z blatu i pobiegłam do pokoju. Łzy mi spłynęły po polikach. Mam dosyć tego wszystkiego. Jak dla mnie to za dużo. Miałam ochotę też rzucić się pod auto i znaleźć się przy dziewczynach. Ale nie mogę. Czemu? Bo takto załamią się jeszcze inne osoby. Nagle do pomieszczenia, w którym ja się znajdowałam weszła osoba. Ja siedziałam na łóżku i po cichu szlochałam. Ta osoba usiadła na łóżku.
-Wszystko będzie dobrze-odezwał się Niall.
-Nic nie będzie dobrze-powiedziałam podnosząc wzrok na Niall'a
-Zaufaj mi wszytko będzie dobrze-posłał mi słaby uśmiech
-Sam w to nie wierzysz-oznajmiłam gdy wyczytałam mu to z oczu. Potem jeszcze z nim trochę porozmawiałam.
-Choć-powiedział. Ja pokiwałam głową na "Nie" równocześnie wypuszczając powietrze. Nie miałam ochoty nigdzie iść.
-Roberta spójrz się na mnie-powiedział, a ja podniosłam na niego wzrok.-Moja dziewczyna, którą kocham też tam leży. Mi też jest trudno ale staram się pozbierać bo wierze, że Demi jest silna. Dziewczyny też są silne i ty możesz im pomóc taki w sposób, że miej myśl, że przeżyją-powiedział. We mnie coś pękło. Jeszcze bardziej się popłakałam i przytuliłam Horanka. Następnie ja założyłam czarne koturny i poszliśmy na dół. Mamy jeszcze godzinę do przyjazdu Simona. Usiadłam na fotelu. Przeokropnie mi się nudzi. Próbuję nie myśleć o dziewczynach. Kurde! Pomyślałam! Spokojnie Roberta. Wdech i wydech i tak do 10. Nie no dobra może nie aż do tylu bo się jeszcze zapowietrzę. Nagle do domu wszedł Simon.
-Witam wszystkich!-wykrzyczał z radością. I z czego on jest taki szczęśliwy? Z tego, że moje najbliższe osoby leżą w szpitalu?
-Hey!-wykrzyczeli chłopaki
-Siema..-powiedziałam z niechęcią.
-Oj Roberta nie smuć się jak pójdziesz do autobusu to ci się polepszy-powiedział Cowell.
-Może..-oznajmiłam i poszłam z chłopakami na górę po walizki. Weszłam do pokoju. Tam już był Zayn.
-W autokarze są łóżka?-zapytałam on pokiwał głową na tak. Wzięłam moją walizkę. Nagle ktoś mi ją wziął. Nie był to żaden z chłopaków. Szybko spojrzałam kto to. Jakiś umięśniony facet. Spojrzałam się na niego spod byka.
-Jestem Paul-powiedział
-Sama też dam rade-powiedziałam chciałam mu zabrać ale szybko ją wziął. No trudno.Zeszłam na dół. Simon mi kazał już iść do tourbusu. Po chwili pojawili się chłopaki. Ja poszłam do łóżka. Położyłam się. Leżałam i myślałam. Ale nie mogłam zbyt długo tak myśleć bo ktoś mi musiał przeszkodził.
-Roberta choć do nas-oznajmił Harry
-Daj mi 10 minut-powiedziałam
-No okey. Dzięki-poklepał mnie po biodrze i poszedł. Nie miałam ochoty na nic........
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Biedni... Super rozdział szybko next. Kocham! ;)
OdpowiedzUsuń