piątek, 16 maja 2014

ROZDZIAŁ 38


Poszłam do łazienki.  Z szuflady wyjęłam moją starą, dobrą przyjaciółkę czyli żyletkę. Przyłożyłam ją do nadgarstka lewego i zaczęłam robić kilka kresek. Krew mi spływała po nadgarstku. W pewnym momencie upadłam na płytki. Louis wszedł do łazienki. Podbiegł do mnie.
-Roberta ogarnij się-oznajmił. Spojrzałam w jego oczy. Zaczął mi obmywać i opatrywać ranę.  Potem zaniósł mnie do mojego pokoju. Wtem dostałam SMS. Spojrzałam od kogo.
Był od Jasmin. Wszedł Louis do pokoju z talerzami z daniami, które zamówiliśmy.
-Zrobiłem kolację-oznajmił
-Tak Louis ty zrobiłeś tą kolację ona nie jest kupiona w barze-oznajmiłam śmiejąc się
-Czy ty sugerujesz,że kłamię?-zapytał też rozbawiony. Podał mi talerz.
-Ależ nie panie Tomlinsonie-nadal się śmiałam. W sumie to nam szybko minął dzień. Ale też długo siedzieliśmy u Simona. Myślę czy zgodzić się i podpisać kontrakt. Może będzie fajnie. Zaczęłam jeść. Louis cały czas się na mnie patrzył. Trochę się czułam niezręcznie. Nie lubię jak ktoś się na mnie patrzy, a w szczególności gdy jem. Nadal myślałam.
-Nad czym tak myślisz?-zapytał biorąc kęs do buzi.
-Czy podpisać kontrakt czy nie-powiedziałam
-To już od ciebie zależy ja cię do niczego zmuszać nie będę-powiedział uśmiechając się przyjaźnie, odwzajemniłam gest. 
-Dziękuję-powiedziałam uśmiechając się
-Za co?-zapytał
-Za to,że jesteś i ,że nie odpuściłeś gdy z tobą zerwałam-oznajmiłam
-A to w ogóle było zerwanie?-zapytał
-W sumie to nie tylko się ostro pokłóciliśmy-powiedziałam. 
-Poczekaj mam coś dla ciebie-odstawił talerz z jedzeniem-zamknij oczy-rozkazał. Posuszenie zamknęłam oczy poczułam jak coś lekkiego i zimnego upada na mój dekolt. Otworzyłam oczy gdy Louis powiedział ''już''. Spojrzałam na szyję. Zobaczyłam naszyjnik, który dostałam od Louisa gdy zapytał się mnie o chodzenie. Marchewkowy dał mi do ręki poprzedni naszyjnik. Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie. Gdy zjedliśmy Poszłam umyć naczynia. Zeszłam na dół i włożyłam do zmywarki naczynia. Taaaa ja umyję naczynia. Już mnie widzicie przy umywalce jak myję dwa talerze. Gdy wykonałam czynność poszłam do pokoju. Zobaczyłam,że Louisa nie ma. Pewnie poszedł się wyszykować do spania. Usłyszałam,że Louiska telefon dzwoni.  Odebrałam.
-Louis?-zapytał....Zayn? Tak, mam szansę z nim gadać
-Nie Roberta Louis się szykuje do spania-powiedziałam
-To przerwij mu to się szykowanie bo musi być dzisiaj w domu bo jutro mamy od samego rana jechać do studia-tłumaczył
-Ok, Zayn...chcę cię przeprosić-powiedziałam
-Nie chcę tego słyszeć-powiedział dość stanowczo i się rozłączył. Poszłam do łazienki ale do niej nie weszłam.
-Louis?!-krzykłam.
-Wejdź i tak jestem ubrany-powiedział ze śmiechem. Weszłam
-Masz iść do domu bo jutro macie jechać z samego rana do studia-powiedziałam smutna. Odeszłam ale Louis mnie zatrzymał.
To co Roberta wzięła
-Roberta pojedziesz ze mną-powiedział uśmiechając się przyjaźnie. Pewnie myślał,że jestem smutna bo nie będzie go u mnie na noc. Niech sobie tak myśli. Poszłam do pokoju i wzięłam to. Wszystkie inne jeszcze potrzebne rzeczy schowałam w torbę. Poszłam na dół. Zobaczyłam,ze Louis już czeka za mną. Wymusiłam uśmiech i mi to nawet wyszło. Wow brawa dla mnie. Poszliśmy do jego auta. Zamknęłam drzwi i klucze schowałam do torby. Jechaliśmy. Przynajmniej będę mogła z Zaynem pogadać. Czemu jest na mnie zły przecież nic złego nie zrobiłam. Sam Zayn chciał bym się pogodziła z Louisem , a teraz ma pretensje. Czasami nie rozumiem Zayna. Louis mnie wyrwał z zamyśleń.
-Co ty taka zamyślana?-zapytał
-Martwię się o podpisanie kontraktu -skłamałam
-Roberta nie kłam-powiedział patrząc na drogę. CO? Jak? Skąd on wiedział,że kłamię przecież nie wpisałam sobie tego na czole.
-Skąd wiedziałeś,że kłamię?-zaciekawiłam się
-Ma się te sposoby-zaśmiał się. Odwróciłam głowę do szyby.
-Odpowiesz?-nadal nalegał. 
-Nie mogę powiedzieć-oznajmiłam krótko. On już nic nie powiedział. Gdy w końcu dojechaliśmy weszłam do domu i od razu powędrowałam do pokoju Zayna. Nawet nie zapukałam.
-Wytłumacz mi to TERAZ!-założyłam ręce na klatce piersiowej.

                                  <MUZYKA DO MOMENTU>

-Nie będę ci niczego wyjaśniał-oznajmił wstając z łózka. Zamknęłam drzwi na klucz. 
-Gadaj bo nigdzie nie wyjdziemy-powiedział
-Jest jeszcze okno-powiedział kierując się do wypowiedzianego miejsca.
-ZAYN WYTŁUMACZ MI TO BO CIĘ ZATRZYMAM I NIE RADZĘ MNIE WKURZAĆ!!!-ta Roberta bo on cię posłucha. Odwrócił się do mnie i stanął do mnie przodem. 
-Właśnie cię wkurzam. Nie chcę z tobą gadać-powiedział. UGH!... Chłopaki. Podeszłam do niego.
-Gadaj NOW!-wiem,że i tak mnie nie posłucha ale warto zaryzykować.
-Nic ci nie będę mówił-powiedział
-Będziesz-oznajmiłam stanowczo. On  mnie złapał za nadgarstki i popchnął na ścianę. Nadal mnie trzymał za nadgarstki. Okey tak chce się bawić to proszę jego bardzo.
-Ubezpieczyłeś swoje cenne rzeczy?-zapytałam
-Jakie cenne rzeczy?-boże czy tylko Zayn jest nierozumny czy co? Uderzyłam go tam gdzie nie powinnam. Schylił i złapał się za to miejsce.
-Oj nie ubezpieczyłeś ich jaka szkoda-powiedziałam zakrywając usta. Udawałam,że jestem smutna z tego powodu.
-Doigrasz się.-czy on mi grozi.
-Powiedz kiedy mam się zacząć bać-powiedziałam zakładając ręce  na klatce piersiowej.
-Teraz!-krzyknął i przywarł mnie do ściany z całej siły. Jedną ręke przyłożył mi do szyi,że mnie dusił. Usłyszałam walenie w drzwi.
-Zayn jeśli ich nie otworzysz to wyważę drzwi!!-słyszałam Louisa.
-O proszę twój kochany chłopak ale i tak tu nie wejdzie a ty go nie zobaczysz-oznajmił. Boże on chce mnie zabić. Jeśli ktoś tu nie wejdzie to Zayn powiedział prawdę. STOP. Roberta kim ty jesteś? Jakąś laleczką i słabą dziunią czy tą Robertą co się niczego i nikogo nie boi?-mówiło moje drugie ja. Wzięłam się w garść. Z całej siły kopłam sama nie wiem gdzie. Gdy mnie puścił złapałam się za szyję. Podbiegłam do drzwi przekręciłam je gdy chciałam je otworzyć Zayn mnie złapał. Drzwi się otworzyły. Zobaczyłam Louisa. 
-Co tu się dzieje?!-zapytał podenerwowany.
-Sama ze mną zaczęła!-tak Zayn oczywiście zaczęłam z tobą.
-Chciałam z tobą pogadać, a ty od razu na mnie naskoczyłeś!-nie byłam dłużna. Widziałam w Zayna oczach złość.
-Dość jutro o tym pogadamy,a teraz spać!!-nakrzyczał Louis. Spiorunowałam Zayna spojrzeniem. Poszłam do pokoju Louisa. Z torby wyjęłam  rzeczy do spania czyli męski T-shirt, który mi sięgał do połowy ud i bardzo krótkie spodenki, kosmetyczkę. Powędrowałam się wyszykować do spania.  Wyszykowana do spania wyszłam z łazienki. Z dołu usłyszałam głos Demi i ...Victorii? Szybko zbiegłam na dół i przytuliłam je. 
-Victoria co ty tu robisz?-zapytałam zaciekawiona.
- Właśnie wróciłam z Liamem z randki-powiedziała. Akurat zszedł Liam.
-Ty!-pokazałam na Liama palcem-masz nie zranić Victori bo jak  nie to pogadamy inaczej-pogroziłam mu. On złożył ręce jakby się modlił.

-Boże czemu Roberta musi być taka straszna-powiedział patrząc się w górę.
-Straszna to ja się dopiero mogę stać-zaśmiałam się Zszedł Zayn. Spiorunowałam go wzrokiem. Gdy szłam trąciłam go w ramię. 
-A ty co jakaś księżniczka,że muszę ci się zsuwać z przejścia?!-rzucił w moją stronę.
-Jak nie masz nic mądrego do powodzenia to nic nie mów bo tylko marnujesz powietrze-odgryzłam mu się i poszłam na górę. Weszłam do pokoju. Boże co za z niego debil. Mam ochotę go zabić. Położyłam się na łóżku. Po chwili wszedł Louis nawet nie zauważyłam,że go nie ma. 
-Co ty taka jesteś?-zapytał z troska.
-Nie chcę o tym gadać-powiedziałam oschle. On tylko podszedł do mnie i ukucnął na przeciwko mnie.
-Mi nie powiesz?-zapytał próbując jednocześnie mnie rozśmieszyć.
-Nie mam ochoty na żarty-powiedziałam krótko. 
-No okey skoro nie chcesz to nie-powiedział wstając i idąc na drugą stronę łózka. Położył się i zaczął mnie gilgotać.
-Lou...przestań...nie...mam...ochoty...na...żarty...-wypowiedziałam przez śmiech. Szybko wstałam. Poszłam na parapet. Zaczęłam się patrzeć na gwiazdy.
-Kotku przepraszam-powiedział siadając na przeciwko mnie
-Louis zrozum,że nie mam ochoty na żarty powiedziałam patrząc na niego z zaszklonymi oczami. Tak wiem to głupie. Płakać za to,że się pokłóciłaś ostro ze swoim przyjacielem. Dla mnie on był jak brat starszy jemu mogłam zaufać.
-Louis nie obraź się ale ja pójdę spać na kanapie-powiedziałam wstając.
-Spoko tylko stań przede mną-rozkazał pokazując palcem bym tak stanęła. Podeszłam do niego i zaczął mnie przeszukiwać. Pewnie szukał żyletki albo czegoś ostrego. Gdy mnie już 'obmacał' pozwolił mi już iść. Po drodze zabrałam mu kołdrę. Okryłam się nią. Zeszłam na dół i położyłam się wygodnie na kanapie. Zamknełam oczy i zaczęłam śpiewać.
Un poco de ti me basta hasta para despertar
de la realidad,porque nada se acerca a lo que tú me das.Un poco de mí, déjate llevar,sin cesar, sin mirar que hay un mundo detrás.
-El mundo detrás… - usłyszałam

poniedziałek, 12 maja 2014

ROZDZIAŁ 37


Po pół godzinnej nawalance na poduszki odpłynęliśmy....
Poczułem jak ktoś mnie kopie. Pewnie Roberta ma koszmar. Nic sobie z tego nie zrobiłem. Dalej drzemałem. W pewnym momencie kopnęła mnie tak mocno,że spadłem z łózka. Szybko otworzyłem oczy. Wstałem i zobaczyłem,że Roberta nie śpi.
-Czemu mnie zrzuciłaś z łózka?-zapytałem
-Ja? Ja bym się nie warzyła dotknąć pana Malika bez jego pozwolenia-zaśmiała się.
-Dobra ok czyli ja sam siebie zrzuciłem z łózka?-zapytałem 
-Tak-odpowiedziała. Spoważniałem i odwróciłem głowę ale po chwili się uśmiechnąłem. Roberta i ja zaczęliśmy się śmiać. Następnie Pardo podała mi jakieś szare dresy. Poszedłem się odświeżyć. Po mnie poszła Roberta. Zszedłem na dół i postanowiłem zrobić śniadanie ale pewna osoba mnie wyprzedziła. A tą osobą była Jasmin. 
-Co ty tu robisz?-zapytaliśmy równocześnie
-Chciałem zrobić Robercie śniadanie-odpwowiedziałem. Jamsin zaczęła się śmiać sam nie wiem z czego.
-A tobie co tak do śmiechu?-zapytałem. Ona pokazała na moje włosy. Poszedłem na przedpokój by się obejrzeć w lustrze. Moje włosy były potargane,a co najważniejsze pomalowane na... RÓŻOWO!!!
-ROBERTA!!!-byłem wkurzony. Czemu tego nie zobaczyłem jak byłem w toalecie? Roberta zeszła zadowalana ze schodów. Była ubrana w to
-Co ty tak się wypindrzyłaś?-trochę się uspokoiłem
-Idę do moich rodziców-powiedziała
-Aha? I dlatego się tak odcawiłaś?-zapytałem
-Tak bo tam ma być jakiś ważny gość-odpowiedziała

                                             *ROBERTA*
-Za dwa dni ta farba zejdzie-powiedziałam mu na ucho. Potem powędrowałam do Jasmin. Zobaczyłam,że ona nie jest jeszcze gotowa.
-Jasmin zaraz mamy jechać a ty jeszcze w piżamie?-trochę sie wkurzyłam
-Dobra już idę się wyszykować. Poszła na górę i po kilku minutach wróciła na dół ubrana w to.
-Jasmin serio?-zapytałam
-No co od niej chcesz przecież ładnie wygląda w tej bluzce.-bronił jej Zayn. Podeszłam z Jasmin do lustra. Jamsin mi zrobiła fryzurę,a ja taką samą jej.

Gotowe wyszliśmy. Poszłam do auta. Wsiedliśmy i ruszyliśmy. Miałam nadzieję,że to nie chodzi o Louisa. Po godzinie jazdy dojechaliśmy. Wysiadłyśmy i weszliśmy do środka. W wejściu przywitali nas rodzice. Usiedliśmy na kanapie.  Oczywiście Jasmin chciała zrobić ze mną zdjęcia więc robiliśmy. Po chwili mama powiedziała byśmy usiedli przy stole. Gdy już wszyscy zajęli miejsca ktoś zapukał do drzwi. Mama poszła otworzyć. Miguel pewnie spał bo nie było go w salonie.
-Tato kto to za ten gość?-zapytałam
-Zobaczysz-odpwiedział. Po chwili zobaczyłam osobę,której bym się nie spodziewała zobaczyć. Odwróciłam wzrok od niego. 
-Hej Louis-przywitała się Jasmin. Nie miałam ochoty się na niego patrzeć. Usiadł na przeciwko mnie.
-Jasmin fajna bluzka-powiedział z zachwytem Louis
-Dzięki-odpowiedziała radośnie.
-Ty też ładnie wyglądasz Roberta-zwrócił się do mnie. 
-Zaraz rzygnę tęczą-powiedziałam poirytowana.
-Roberta uspokój się-skarcił mnie tata
-Dobrze kochany tatusiu-przesłodziłam to co powiedziałam. Wstałam i poszłam pomóc mamie. Weszłam do kuchni.
-Po co zaprosiłaś Louisa?-zapytałam mamę
-Przecież jesteście razem-powiedziała
-Nie, nie jesteśmy razem zerwaliśmy-powiedziałam z łzami w oczach. Zamrugałam kilkakrotnie by pozbyć się niechcianej cieczy.
-Przepraszam cię Roberta nie wiedziałam-powiedziała i mnie przytuliła
-Spoko czasu nie cofniesz-powiedziałam. Potem poszliśmy poukładać posiłki na stół. Louis cały czas się na mnie patrzył. Usiadłam koło Jasmin. Powiedziała mi po cichu.'' Czemu nie chcesz wybaczyć Louisowi?''. Odpowiedź jest prosta ''Boję się mu wybaczyć''. Krótka ale jest. Miałam ochotę Louisa zabić wzrokiem. Zaczęłam rozmawiać z rodzicami bo ich dawno nie widziałam.
-Roberta chciałabyś znowu być sławna?-zapytała Jasmin
-W sumie fajnie być sławną. Fani spotykają cię i rozdajesz autografy i wiesz,że dla kogoś śpiewasz i się starasz-oznajmiłam. W pewnym momencie Louis wyszedł z telofonem.
-Zaraz wracam-powiedziała Jasmin. Po chwili wrócili uradowani. 
-Roberta mamy dla ciebie niespodziankę ale będziesz musiała pojechać z Louisem-powiedziała Jasmin patrząc na mnie
-Wiecie,że nie lubię niespodzianek-przypomniałam im choć Louis jako mój były chłopak powinien to pamiętać.
-No proszę-namawiali mnie
-No dobra ale pamiętajcie,że to ostatni raz-uprzedziłam ich. Wstałam równocześnie z Louisem. Poszliśmy do jego auta. Mam nadzieję,że to jest niedaleko bo mi się nie chce daleko jechać z nim.  Po chyba półtora godzinnej jedźcie dojechaliśmy do jakiegoś wielkiego budynku. Wysiadłam z auta.
-Choć mam nadzieję,że ci się spodoba-zachęcił mnie. Nic nie powiedziałam. Gdy weszliśmy przywitała nas pewna pani, która znała Louisa. Weszliśmy do windy i pojechaliśmy na jakieś piętro.  Szliśmy długim korytarzem w pewnym momencie weszliśmy do jakiś drzwi. Zobaczyłam tam jakiegoś kolesia. Był nawet stary. No dobra trochę przegięłam na oko miał 50 lat. Mam nadzieje,że nie będę tu długo siedzieć. Wiem okropnie marudzę. Koleś wstał.
-Witaj jestem Simon Cowell ty pewnie jesteś przyjaciółką Louisa? Robeta? Tak? Dobrze zapamiętałem imię?-oznajmił
-Jetem Roberta, a nie Robeta. I można tak powiedzieć,że jestem przyjaciółką Tomlinsona-powiedziałam dość stanowczo.
-Dobra mniejsza. Louis do mnie dzwonił bo powiedział,że chciałbyś być sławna-oznajmił. Spojrzałam na Louisa morderczym spojrzeniem. Znów spojrzałam na Simona
-Tak chcę być sławna ale na razie muszę coś załatwić NOW z Louiem- z Simona przeszłam spojrzeniem na Louisa. Wyszliśmy z pokoju. 
-Czy ty Louis oszalałeś?!-miałam ochotę go wziąć i zgnieść jak papier. Louis cały czas się szczerzył jak jakieś małe dziecko. Ugh! W sumie to Lou to jest dziecko i w dodatku małe.
-Louis nie... a z resztą-machnęłam ręką. Chciałam iść ale Tommo mnie zatrzymał. Odwróciłam się na pięcie i w jego stronę rzuciłam jedno przesączone jadem ''Czego?!''. On się an mnie spojrzał błagalnym spojrzeniem.
-Roberta nie pożałujesz tej decyzji-powiedział.
-Louis dla mn...-nie dokończyłam bo Louis mnie pocałował. Zza moich pleców dobył się czyiś głos. Odwróciliśmy się. Naszym oczom ukazał się rozzłoszczony Simon.
-Louis chcesz mi coś powiedzieć?-zapytał z gniewem w głosie.
-Ja z Robertą chodziłem ale ona ze  mną zerwała a teraz mn...-nie dokończył bo mu przerwałam.
-A teraz znowu z nim jestem-dokończyłam. On się na mnie spojrzał pytająco. Tak dobrze przeczytaliście ZNÓW CHODZĘ Z LOUISEM!!!!!!!!!!!!!! . Na twarzy Simona malował się cwaniacki uśmiech.
-Tylko nie chcę by to wyszło na jaw-zaznaczyłam
-Wiesz,że jak się dowiedzą o tym,że ty chodzisz z Louisem to będziesz bardziej sławna?-oświecił mnie. Ty dobrze,że mi powiedział bo bym nie wiedziała ty muszę sobie to napisać w pamiętnku czerwonym markerem.
-Tak i będę hejtowana-oświeciłam tym razem ja go. Simon się spojrzał raz na mnie raz na Louisa.
-Simon jeśli ona nie chce by się o niej dowiedzieli to nie róbmy jej na przekór-oznajmił Louis.
-No spoko tylko,że to wcześniej czy później wyjdzie na jaw-oznajmił podnosząc ręce do góry w znaku obronnym. Potem jeszcze porozmawialiśmy  i ustaliłam ,że jutro o 12.00 a.m mam być tutaj to omówimy kontrakt. Nie wiem czy go podpisać czy nie. Teraz wracam z Louisem do domu.
-Może jakaś kolacja?-zapytała Lou

                                <MUZYKA DO MOMENTU>

-No spoko tylko nie do takiej restauracji restauracji tylko do restauracji-ta Roberta chyba już tego bardziej skomplikować nie mogłaś. Pojechaliśmy do jakiejś knajpki. WOW Louis mnie zrozumiał WOW.Wzięliśmy na wynos dania i pojechaliśmy do mnie do domu. Weszliśmy cali happy. Zamknęłam drzwi,a Louis mnie pocałował. Gdy się ode mnie odsunął zobaczyłam Zayna nie był szczęśliwy. Bomba znów zraniłam mojego przyjaciela. 
-Louis idź na chwilę do kuchni-powiedziałam do Louisa patrząc się na Zayna. Zayn miał spuszczoną głowę. Podeszłam do niego bliżej.
-Zayn...przepraszam-powiedziałam łamiącym się głosem. On odwrócił głowę. Widziałam w jego oczach łzy. Nic nie powiedział. Już mnie nawet jego różowe włosy nie bawiły.
-Jesteś na mnie zły?-zapytałam 
-Nie czemu mam być zły?-zapytał patrząc w bok. Boże czemu mnie spotykają takie złe rzeczy.
-Zayn przepraszam cię za wszystko-przytuliłam go. On wyszedł bez żadnego słowa. Nawet się ze mną nie pożegnał. Roberta no ba,że się z tobą nie pożegnał przecież całowałaś się z Louisem na jego oczach jak ma się z tobą jeszcze żegnać-mówiło moje drugie ja. Ta moje kochane drugie ja<czujecie sarkazm?> Łzy mi spłynęły po polikach. Szybko poszłam do łazienki.

sobota, 10 maja 2014

ROZDZIAŁ 36


_______________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________________
Dziękuję za ponad 1242 wejścia.  ___________________________________________________
_______________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________
______________________________________________________________________________




Nagle przyjechały.Kamień mi z serca spadł nie wiem co bym zrobił jakby nie dojechały.
-Zayn spokojnie zluzuj trochę-powiedział Harry
-To już Louis się tak nie martwi-powiedział Liam
-Tak tylko,że..a zresztą-machnąłem ręką.
-Uuuuu ktoś tu się zakochał w Robercie-zawył Niall. Nie wytrzymałem i wyszedłem z auta. Jak to dobrze,że w kieszeni mam paczkę papierosów. Przynajmniej się uspokoję. Stanąłem niedaleko sklepu. Wyciągnąłem szluga i zapaliłem. Podeszła do mnie Roberta. Patrzyła się na mnie z pytaniem.
-Co tam Malik?-zatroszczyła się
-Chłopaki mnie wkurzają-powiedziałem. Patrzyłem się w bok bo nie chciałem by dym papierosowy padał na Robertę.
-A mnie wkurzają dziewczyny-wyżaliła się zakładając ręce na klatce piersiowej.
-To witaj w klubie. Chcesz zapalić?-zapytałem wyciągając paczkę z papierosami w stronę mojej towarzyszki.
-Nie palę bo wiem, że każdy szlug zabiera 30 minut życia-powiedziała dumna z swojej wypowiedzi.
-Oj nie przesadzaj z tymi 30 minutami-zaśmiałem się. Potem pogadaliśmy o innych sprawach ale nie na długo bo nam Victoria przeszkodziła.
-E! Gołąbki chodźcie już bo nam się już nudzi!!-powiedziała. Spojrzeliśmy na siebie.
-Powodzenia-zażyczyliśmy równocześnie. Potem poszliśmy do odpowiednich aut.

                                                      *W DOMU 1D*
Ja siedzę w swoim pokoju nie wiem co robią chłopaki i dziewczyny. Pewnie o czymś gadają. Choć Niall pewnie w kuchni siedzi, a dokładniej w lodówce. Mam nadzieję, że nikt teraz nie przyjdzie.  Leżę na łóżku i myślę. A o czym myślę? O wszystkim i o niczym. Ta to określenie mi najbardziej pasuje. Myślę, myślę i myślę. Usłyszałem pukanie. Mruknąłem coś pod nosem i powiedziałem dość wyraźnie i głośnie by mnie ten ktoś usłyszał i zrozumiał '' Proszę, wchodzisz na własne ryzyko''. Weszła Roberta i zobaczyłem, że się śmieje.
-''Proszę, wchodzisz na własne ryzyko''? Serio? Lepszego tekstu nie mogłeś wymyślić?-powiedziała ze śmiechem w głosie.
-Nie, nie mogłem nic lepszego wymyślić-też się zacząłem śmiać. Okazało się, że Roberta musi jechać do domu ale boi się sama jechać do domu. Tsaaa bo uwierzę, że ta Roberta boi się jechać sama do domu. Pewnie brakuje jej kogoś do pogadania. Zaraz, zaraz przecież Jasmin była z nami.
-A Jasmin?-zapytałem bo ciekawość wzięła górę.
-Poszła z dziewczynami-odpowiedziała. Teraz zobaczyłem, że ma w oczach łzy. Nie chciałem jej dalej męczyć pytaniami i się zgodziłem z nią pojechać. Zeszliśmy na dół. Jechaliśmy w milczeniu. Jak będzie chciała to mi przecież powie.
-Zostaniesz u mnie na noc?-zapytała z nadzieją w głosie.
-No spoko tylko nie mam ciuchów na zmianę-powiedziałem patrząc na nią z współczuciem.
-Pewnie się znajdą jakieś ciuchy albo Louisa albo moje-powiedziała.
-Twoje?-zdziwiłem się
-Tak kupuję nadal sobie męskie bluzy czy bluzki-wytłumaczyła
-I wszystko jasne-zaśmiałem się. Po godzinie jazdy dojechaliśmy do domu Roberty. Weszliśmy i Roberta powędrowała do kuchni. Co ona w Nialla się bawi? Tak chyba tak. Powędrowałem za nią. Zobaczyłem, że trzyma sok w szklance. Drugą podała mi. Skorzystałem z okazji i wziąłem. Nadal była przygnębiona.
-Roberta chcesz pogadać?-zapytałem z powagą
-Ale obiecaj, że nikomu nie powiesz-pogroziła mi palcem. Powstrzymywałem się od śmiechu.
-Ok obiecuję-podniosłem ręce do góry w znaku obronnym. Nadal powstrzymywałem się od śmiechu.
-Zayn ty tego nie bierzesz na poważnie-opuściła ręce. 
-Dobra Roberta mów-powiedziałem uśmiechając się zachęcająco.
-Chodzi o Louisa-powiedziała,a jej oczy zabłysły łzami.
-Choć do salonu-powiedziałem stanowczo. poszliśmy. 
-Nie radzę sobie z tym. Moje życie to jeden wielki koszmar pod tytułem ''Życie do dupy''. Mam ochotę skoczyć z mostu lub zginać nie mam po co żyć-powiedziała, a jej łzy spłynęły po policzkach.
-Roberta twoje życie nie jest do bani wręcz przeciwnie. Masz przyjaciół, rodzinę i nas, którzy ci pomagają i wspierają w trudnych chwilach-pocieszyłem ją. 
-Tak jasne tylko,ze ja sobie nie radze z Louisem bo..bo-nie wytrzymała i wybuchła płaczem. Przytuliłem ją,a ona instynktownie się wtuliła. Nie wiedziałem co robić. Może jednak ona nadal kocha Louisa tylko,że nie jest gotowa na związek? Ta pewnie tak. 
-Roberta spokojnie jeśli nie jesteś gotowa by mi powiedzieć to nie mów-pocieszałem ją.
-Chcę z siebie to wszystko wyrzucić-oznajmiła
-Roberta jak nie chcesz to nie mów-oznajmiłem patrząc jej prosto w oczy.
-Chodzi o to,że sobie nie radzę. W sensie,że nie wiem czy wybaczyć Louisowi czy nie. Boję się,ze znowu mnie zrani-tłumaczyła, a ja ją uważnie słuchałem. 
-A co ci serce mówi?-zapytałem ostrożnie
-Żeby mu wybaczyć-powiedziała cicho spuszczając głowę. Podniosłem dwoma palcami jej podbródek.
-Więc jaki problem?-zapytałem posyłając jej ciepły uśmiech. Ona odwzajemniła gest.
-Ale chcę jeszcze się przespać z tą myślą-powiedziała robiąc grymas. Słodko wygląda jak robi grymas. Wygląda jakby miała z 10 lat. A ma 19 lat.Ta za dużo ją  odmłodziłem.
-Choć się przejść-zaproponowałem ona tylko kiwnęłam głową na tak. Wyszliśmy. Szliśmy gdzie bądź. Rozmawialiśmy, śmialiśmy i wygłupialiśmy się. Jednym słowem była zabawnie. Wziąłem Robertę na plecy i zacząłem biec. Ta ktoś by mógł sobie pomyśleć, ze jesteśmy razem. W pewnym momencie zatrzymały nas kilka fanek. Dałem im autografy i zrobiłem z nimi zdjęcia. Podszedłem do Roberty.
-Przepraszam czy Roberta byś nam dała autografy i zrobiła z nami zdjęcia proooooszę?-zapytała jedna dziewczynka
-Z chęcią-odpowiedziała Roberta i poszła dać autografy i zrobić zdjęcia. Potem jeszcze zrobiliśmy sobie,że ja i Roberta stoimy z fanką. Nawet fajnie było. Potem poszliśmy z powrotem do domu. Poszliśmy? Fajnie by było. Musieliśmy biec bo tłum fanek zaczął nas gonić. Gdy nasz ochroniarz jest potrzebny to go nie ma , a jak nie jest potrzebny to jest. Ale udało nam się uciec. Gdy wbiegliśmy do domu. Zaczęliśmy się śmiać nie wiedząc z czego.  Taaa cali my. Resztę czasu spędziliśmy na wygłupianiu się. Po wykańczającym dniu postanowiliśmy się zdrzemnąć. Tsaa nasza drzemka trwa kilka godzin. To co mnie łączy z Pardo. Długie spanie. Po pół godzinnej nawalance na poduszki odpłynęliśmy.