niedziela, 2 marca 2014

ROZDZIAŁ 18



-Chodzi o Robertę-zaczęła
-Co się stało?-zaniepokoiłem się
-Roberta jest jakaś taka dziwna-poskarżyła się
-W jakim sensie?-zdziwiłem się
-Weszła do domu i zamknęła się w pokoju siedzi tam od jakiegoś czasu-powiedziała
-Zaraz tam przyjdziemy-oznajmiłem
-Czekam-powiedziała i się rozłączyła

                                       *ROBERTA*
Siedziałam na podłodze oparta o ścianę. Kolana miałam pod brodą. Pojedyncze łzy spływały mi po poliku. Przypomniało mi się, że mój były umarł i nawet nie raczyłam polecieć na pogrzeb. Jestem podła ale tak podła. Usłyszałam pukanie. Przekręciłam klucz od drzwi by nikt nie wszedł.
-Roberta otwórz chcemy ci pomóc-poznałam głos był to Liam. Nie odpowiedziałam. Chciałam być sama. Chłopaki nadal się dobijali
-Roberta bo wyważymy drzwi-był to Zayn. Siedziałam nadal w tej samej pozycji. Podeszłam do szafy i wyjęłam szary luźny dres do tego szarą luźną bokserkę. Przebrałam się. Na nogi założyłam szare trampki. Z szafki nocnej wyjęłam żyletkę. U siadłam na poprzednim miejscu. Zaczęłam się ciąć. Im więcej kresek tym więcej krwi spływało z mojej dłoni. Usłyszałam pukanie i wołania. Upadłam na podłogę uderzając głową w drzwi.Urwał mi się film...
Powoli otworzyłam oczy. Na krańcu łóżka siedział Liam. Spojrzał się an mnie z troską.
-Chcesz byśmy na zawał zeszli?-uśmiechnął się do mnie. Nie miałam siły odwzajemnić uśmiechu.
-Co się stało?-spytał zdziwiony.
-Nie poleciałam na pogrzeb mojego byłego. Jestem chamska i podła-wyżaliłam się. Łzy napłynęły mi do oczu.
-Ty i bez tego jesteś chamska i podła. Roberta nie płacz-oznajmił i się do mnie przytulił.
-Jesteśmy sami?-spytałam się łamiącym się głosem
-tak-znowu się do mnie uśmiechnął.Tym razem odwzajemniłam uśmiech. Liam wstał
-Choć coś zjeść-wyciągnął do mnie rękę
-Nie-powiedziałam biorąc nogi pod brodę.
-Nie będziesz się głodować-oznajmił.
-Będę-powiedziałam patrząc się na szafę.
-Roberta....ogarnij się-powiedział siadając obok mnie. Łzy spływały mi po polikach.
-Czy ja widzę, że Roberta płacze-zaśmiał się. Starłam łzy.



-Wcale, że nie płaczę-powiedziałam. On zaczął mnie łaskotać.
-Liam teraz ty się ogarnij nie mam ochoty na żarty-powiedziała
-Zawsze jest czas na żarty-nadal mnie gilgotał. Ja wstałam i poszłam do salonu. Jak zwykle na fotel. Po chwili zszedł do mnie.
-Przepraszam-oznajmił
-Spoko-oznajmiłam. Patrzyłam się w jeden punkt. Nie miałam ochoty na nic. Liam chyba był na mnie skazany.
-Jesteś skazany na pilnowanie chamskiej i podłej dziewczyny-oznajmiłam uśmiechając się. Sama siebie pocieszałam
-Nie-powiedział przedłużając ostatnią literkę. Uśmiechnęłam się do niego on odwzajemnił uśmiech. 

                                    *GODZINA PÓŹNIEJ*
Trochę mi się humor poprawił. W sumie przy Liamie się humor poprawia. Przyszła Jasmin.
-Hej-przywitała się
-Co u cb?-spytał Liam
-Nic ciekawego a u was?-spytała siadając na kanapie koło Payne.
-Nie rozmawiacie ze sobą?-zdziwiła się
-Nie a czemu się pytasz?-spytałam
-Bo ty siedzisz na fotelu, a Liam na kanapie-wytłumaczyła
-Ja zawsze siedzę na fotelu-oświeciłam ją .
-Aha-oznajmiła. Wstałam.
-A ty gdzie?-spytał Liam
-Do kuchni po sok-odpowiedziałam.
-No mam nadzieję-oznajmił. Zaśmiałam się.
-Nic takiego nie powiedziałem śmiesznego-obraził się
-No nie obrażaj się-oznajmiłam
-No nie wiem-założył ręce na klatce piersiowej.
-Na mnie się obrazisz?-zdziwiłam się
-Tak-nadal miał ręce założone. Śmiesznie nawet wyglądał.
-OOOOOO nie ładnie-powiedziałam. Poszłam do kuchni. Wyjęłam szklankę. Gdy ją upuściłam bo dostałam skurcz w ręku gdzie się cięłam. Szklanka się potłukła. Był huk, którego Liam nie mógł nie usłyszeć. Wbiegł.
-Co ty zrobiłaś?-spytał z  troską
-Ręka mnie zabolała-oznajmiałam. Ukucłam i zaczęłam zbierać odłamki szklanki. 
-Gdzie Jasmin?-spytałam
-Poszła spać do koleżanki-odpowiedział
-Możesz u mnie spał?-pytałam
-Czemu?-zdziwił się. Zbierał ze mną
-Boję się, ze znowu będę się cięła-odpowiedziałam
-Spoko tylko pójdziemy po moje ciuchy-powiedział
-Ok-ucieszyłam się. Liam się zaciął ostrym kawałkiem
-I kto tu się tnie?-zadrwiłam
-oj tam oj tam-zaśmiał się. Wstał i sobie obmył ranę. Potem poszliśmy do niego. Weszliśmy. Chłopaki byli w salonie
-Hej-przywitałam się
-Hej-odpowiedzieli. Zobaczyłam, ze nie ma Zayna i Louisa.
-Gdzie Zayn i Louis?-spytałam
-W pokoju. Od kąd zobaczyli cię, ze się cięłaś nie wychodzą w ogóle z pokojów-oznajmił Niall
-To nie mogliście iść do nich?-spytałam
-Nie chcieli nas wpuścić-oznajmił Harry
-Jasne-powiedziałam wchodząc na górę. Pierwszy był Zayn. Zapukałam.
-Zayn to ja Roberta otwórz-poprosiłam nie musiałam długo czekać.Otworzył mi.
-Czemu nie wychodzisz z pokoju?-spytałam. On mnie wepchnął do swojego pokoju.
-Bo się martwiłem o ciebie-odpowiedział
-Nie tylko ty-oznajmiłam
-Wiem-powiedział siadając na łóżku.
-Czemu się cięłaś?-spytał. Miał głowę spuszczoną 
-Bo nie poleciałam na pogrzeb mojego byłego.-wyżaliłam się.
-I to jest tego powód?-spytał pacząc się na mnie.
-Do bara idę-wstałam
-Czemu?-spytał
-Bo nie chcę zaczynać rozmowy po której będę płakać-oznajmiłam wychodząc. Weszłam do pokoju Louisa.
-Pewnie ty też się o mnie martwiłeś?-spytam
-Tak-odpowiedział
-Domyśliłam się-uśmiechnęłam się. On nie odwzajemnił uśmiechu.
-Co się stało?-spytałam
-Nic, a co miało się stać?-spojrzał się na mnie. Ja spojrzałam się na niego spojrzeniem mówiący ''Gadaj i to natychmiast!!!!!!!!!''. On milczał.
-Spoko nic nie mów. Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy-oznajmiłam odwracając się.
-Poczekaj-pękł. Wiedziałam, że tak będzie. Ja się nigdy nie mylę. Usiadłam na łóżku. 
-Gadaj bo wiem, że masz problem-poklepałam go po ramieniu.
-Roberta...-zaciął się

-Louis spokojnie-uspokoiłam go. Nadal był spięty
-Ja....ja....ja nie mogę-wstał i podszedł do szafy. Ja wstałam i podeszłam do niego.
-Louis jeśli nie masz teraz odwagi to powiesz mi to kiedy indziej-powiedziałam uśmiechając się do niego. Odwzajemnił uśmiech. Przyszedł Liam
-Idziesz?-spytał się mnie Payne
-Tak zaraz-odpowiedziałam
-Gdzie idziesz?-spytał marchewkowy
-Do Roberty-odpowiedział. Louis się trochę zdenerwował,
-Czemu on może iść do ciebie, a ja nie!-krzyknął 
-Po co tak na mnie naskakujesz?!-zaczęła krzyczeć
-Co może mi powiesz, ze ty z Liamem chodzisz?!-podniósł ręce
-A jeśli tak to co?!Zabijesz go czy może go albo mnie zabijesz?!-zaczęliśmy się kłócić. Liam do nas podszedł.
-Może nie zabić ale pobić tak!-krzyknoł
-Co ci do tego z kim chodzę albo kto u mnie siedzi?!-zdziwiłam się
-Dużo!!-odpowiedział
-To cię nie powinno interesować!-krzykłam i wyszłam z pokoju Louisa. Zeszłam na dół. Po chwili dołączył do mnie Liam. Miałam ochotę w coś uderzyć.
-Roberta co ci?-spytał Harry
-Liam powie ci gdy już wyjdę-powiedziałam i wyszłam. Poszłam na most. Od razu mówię nie będę skakać. Myślałam o mojej i Louisa kłótni. A jeśli Louis mnie kocha?..Nie to by mi powiedział. A może?...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz