czwartek, 3 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 26


                               -piosenka do bloga-


-Chcesz ze mną chodzić?-spytałem patrzyć na nią. Nie odpowiedziała i poszła na górę. Spuściłem głowę. Usłyszałem ciche śmiechy chłopaków. Wstałem i wyszedłem za sobą usłyszałem krzyk Jasmin.
-Louis poczekaj!!!!-krzykła
-Co chcesz?-spytałem odwracając się.
-Daj jej czas. Roberta nie lubi podejmować szybkich decyzji-tłumaczyła
-To co mam zrobić?-spytałem z nadzieją
-Daj jej czas. No nie wiem zaproś ją  gdzieś-zaproponowała.
-Jasmin... co ja bym bez ciebie zrobił-przytuliłem ją
-Dobra,dobra idź teraz do niej i jej to wszystko wytłumacz-rozkazała
-Tak jest pani Jasmin-pokazałem tak  jak w wojsku. Poszedłem do domu. Szybkim krokiem wszedłem do pokoju. Roberta siedziała na balkonie. Wszedłem do niej.
-Czy to miejsce jest zajęte?-zaśmiałem się
-Nie-odpowiedział obojętnym głosem.Usiadłem na krześle.
-Roberta przepra...-nie dokończyłem bo Roberta położyła swojego palca na moich ustach
-Shhh...Nie chcę o tym słuchać-powiedziała patrząc w niebo
-Wiem potrzebujesz trochę czas-spojrzałem prosto przed siebie
-Dokładnie-oparła głowę o oparcie krzesła. Siedzieliśmy tak przez dłuższą chwile. Nie mogłem wytrzymać w milczeniu i wyszedłem z balkonu. 
-Nie wytrzymam, ja nie umiem!-krzykłem
-A tobie co?-zdziwiła się wchodząc do pokoju. Podszedłem do niej i ją pocałowałem. Odwzajemniła pocałunek. Zaraz ONA odwzajemniła pocałunek.

                                 *ZAYN*
Wszedłem do pokoju Tomlinsona. To co tam zobaczyłem mną wstrząsnęło. On obściskiwał się z Robertą. Ona mu się nawet nie sprzeciwiła. Szybko wyszedłem. Łzy mi napłynęły do oczu. ''Zayn  nie płacz ona nie jest warta twoich łez''. Cały czas myślałem tak. Na schodach spotkałem Liama
-Stary a tobie co?-zatroszczył się Liam
-Nie ważne-miałem spuszczoną głowę. Zszedłem na dół do salonu.
-Zayn widzę, że ci coś jest-naciskał. Zszedł za mną i usiadł koło mnie. 
-NIC MI NIE JEST!-powiedziałem przez zęby.
-Zayn mi nie powiesz?-zdziwił się
-Roberta i Louis całowali się na moich oczach-wyżaliłem się
-Zay...-nie dokończył bo prze szkodziła mu Roberta
-No i co, że się całowałam z Louisem. Żal ci cztery litery ściska?-spytała
-A co cię to?-spojrzałem w bok
-No właśnie co cię to, że się całowałam-wyszła z domu i w sumie dobrze. Po chwili zszedł Louis. Spojrzałem się w bok.
-Siema wszystkim-przywitał się radośnie
-Siema Tommo-przywitał się Liam
-A tobie co?-spytał się mnie
-Jakbyś nie wiedział-zaśmiałem się ironicznie
-No nie wiem-oznajmił
-To się nie dowiesz-wstałem i poszedłem do swojego pokoju. Zamknąłem się w nim. On nie wiedział o co chodzi. Nie wierzę w niego. Nie wiem czy on udawał głupiego czy naprawdę nim jest. Zaśmiałem się sam do siebie. Położyłem się na łóżku. Zamknąłem oczy i nie wiem kiedy odpłynąłem...
Stałem w ciemności. Nagle zobaczyłem urywki z przeszłości. Od kąd się spotkałem z Robertą. Zobaczyłem jedno z teraźniejszości. Roberta siedzi na łóżku i ma przed sobą dwa zdjęcia jedno moje, a drugie Louisa. Coś tam mówi chyba coś w stylu ''Zayn czemu?''. Trochę się zdziwiłem. Nagle moje zdjęcia spala.Krzyknąłem ''Roberta nie rób tego!!!''. Na marne. Spaliła. Usłyszałem głosy Roberty. Mówiła:'' Zayn gdybyś nie był taki to byśmy nie byli pokłóceni''. Szybko otworzyłem oczy...
Usiadłem na łóżku. Spojrzałem na zegarek wybiła 14.37. Wstałem i zszedłem na dół. Nikogo nie było zapewne wszyscy poszli do Roberty. Usłyszałem pukanie. Poszedłem otworzyć. Była to Jasmin.
-Co tam młoda?-spytałem
-Nudzi mi się-wyżaliła się
-A gdzie masz swoją siostrzyczkę?-zdziwiłem się
-Siedzi w  swoim pokoju i nie wychodzi-oznajmiła.Wpuściłem ja. Usiedliśmy na kanapie. Zaczęliśmy rozmawiać.
-A ty pytasz się Roberty czy pójdzie z tobą na premierę?-spytała. Na śmierć zapomniałem o premierze.
-Raczej się nie zgodzi-spojrzałem w dół
-A no tak raczej pójdzie z Louisem-powiedział
-Musisz?-spytałem patrząc na nią
-No co?-zdziwiła się
-Dobijasz mnie jeszcze bardziej-oznajmiłem
-Przepraszam-poklepała mnie po ramieniu.
-Wow zaraz...czy ty...?-chyba się domyśliła
-Nie-opowiedziałem
-Zakochałeś się w Robercie!-krzykła
-Jasm..-nie dokończyłem bo Louis mi przerwał
-CO?! TY SIĘ KOCHASZ W ROBERCIE?!-zdziwił się
-Louis to nie tak-wstałem
-A jak-założył ręce na klatce piersiowej.
-Ja  nie chcę ci jej odebrać. Chcesz to ją bierz-uspokoiłem go
-Ty mówisz o niej jak o przedmiocie-oburzył się
-Louis to nie tak miało zabrzmieć-wszystko idzie nie jak po mojej myśli.
-A jak?-spytał już trochę podenerwowany.
-Nie chcę się bić ani rywalizować o Robertę-powiedziałem z łzami w oczach. Wyszedłem z domu. Wszystko się rujnuje. Najlepiej będzie gdy skończę z moim życiem. Poszedłem na most. Wszedłem na barierkę. Usłyszałem krzyk.
-Zayn nie skacz!!!!!!!-był to Louis
-Po co mam żyć!-odkrzyknąłem
-Dla nas i dla Jasmin i...Roberty-nie wieżę,że to powiedział. Ja mam żyć dla Roberty.
-Po co mam żyć dla Roberty jeśli ty z nią będziesz spędzał każdą chwilę a nie ja, ten świat nie ma dla mnie sensu-spojrzałem się na wodę. 
-Zayn czy ty zgłupiałeś?!-usłyszałem głos Roberty.
-Co ty tu robisz?-zdziwiłem się
-Przechodziłam-spojrzała na bok
-Odejdź!-krzyknąłem
-Nie nie chcę cię stracić jesteś jak brat,którego nie mam-oznajmiła. Odwróciłem się
-Naprawdę?-spojrzałem się na nią z nadzieją
-Tak, nie chcę być z tobą pokłócona. Proszę nie skacz-spojrzałem się na nią. Podeszła do mnie. Ukucnąłem . Lecz straciłem równowagę i przechyliłem się i spadłem....

                                  *ROBERTA*
-ZAYN!!!!!!!!-krzykłam z łzami w oczach. Wskoczyłam za nim. Louis też mi pomógł. Wyciągnęliśmy go na brzegu stali chłopaki i Jasmin. Przyjechała karetka zabrała go do szpitala. Mi i Louisowi dali ręczniki. Pobiegłam do domu. Zamknęłam się w pokoju. Nie maiłam ochoty z niego wychodzić. Kocham Zayna i Louisa. I nie wiem kogo wybrać. Mogłam wtedy też złapać Zayna, a ja co zrobiłam? Nic patrzyłam jak on spada. Usłyszałam pukanie.
-Roberta otwórz to ja Louis-podeszłam do drzwi. Otworzyłam je. Louis wszedł.
-Co chcesz?-spytałam
-Chcę ci pomóc-oznajmił
-W czym?-zdziwiłam się
-Chcę cię pocieszyć-powiedział. Przytuliłam go. Wtuliłam się w niego z całej siły.
-Mogłam go złapać, a ja stałam i patrzyłam się jak głupia. To moja wina, że spadł-obwiniłam się
-Wcale,że nie. Nie mów tak.-głaskał mnie po głowie. Wstał 
-Idę zrobić ci coś do jedzenia bo słyszę, że twój brzuch domaga się jedzenia-oznajmił
-Spoko-wyszedł. Podeszłam do szafy i z niej wyjęłam pistole. Miałam go od kąd tu zamieszkałam. Gdy kupiłam ten dom to znalazłam w tej szafie o to cudeńko. Przyłożyłam pistolet do głowy......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz